piątek, 25 października 2013

Wiedźmin. Nadchodzi "Sezon burz"

Jestem fanem Andrzeja Sapkowskiego. Fanem zdeklarowanym i wiernym od parunastu ładnych lat, kiedy to po raz pierwszy w moje ręce wpadł poświęcony wiedźminowi Geraltowi z Rivii tom opowiadań pt. Ostatnie życzenie. W tzw. "Sadze o wiedźminie" dosłownie się zaczytywałem i wciąż uważam ją za najlepszy kawał prozy, na jaką dane mi było trafić. Wczoraj w mediach gruchnęła wiadomość, że wkrótce na półki księgarni zawita zupełnie nowa powieść Sapkowskiego: Wiedźmin. Sezon burzI wiecie co? To wcale nie jest (aż tak) dobra wiadomość.

Z wrodzonej przyzwoitości ostrzegam - w dalszej części tej notki znajduje się niemały spoiler dotyczący zwieńczenia fabuły wiedźmińskiej sagi.

Teoria jest taka, że na wieść o nowych przygodach wiedźmina wszyscy fani powinni zaklaskać z radości uszami, po czym rozpłakać się ze szczęścia. No właśnie, teoria... Nie powiem, cieszę się, że znowu będzie mi dane spotkać się na kartach powieści z poetą Jaskrem czy czarodziejką Yennefer, śledzić losy Geralta na wiedźmińskim szlaku, powrócić do Temerii, Redanii i Cintry (a może nawet do Nilfgaardu!). Tyle tylko, że w przededniu datowanej na listopad bieżącego roku premiery Sezonu burz mam równie wiele (a może nawet i więcej...) obaw, co nadziei. A jakież to obawy?

Przede wszystkim - nie odkopuje się trupa. Kto czytał Panią Jeziora nie może nie pamiętać jednej z finałowych scen, w której uderzony trójzębnym ostrzem wideł Geralt pada na ziemię w kałuży krwi. Historia wiedźmina zakończyła się definitywnie wraz z jego śmiercią i odejściem wraz z Yen na wyspę jabłoni (wierzcie lub nie, ale wciąż wzruszam się, przypominając sobie momenty, kiedy po raz pierwszy czytałem zwieńczenie tej historii). Sam Sapkowski wielokrotnie podkreślał, że ten rozdział w jego pisarskiej karierze jest już zakończony. A przynajmniej był, przez 13 lat, aż do roku 2012. Wtedy to bowiem po raz pierwszy pojawiły się pogłoski, że "Sapkowski majstruje coś przy kolejnym wiedźminie". Muszę przyznać, że do końca w to nie wierzyłem.

Wiedźmiński zbiór w pełnej krasie

Kolejna rzecz i zarazem największa moja wątpliwość, to... sam autor. Obawiam się, że Sapkowski stawia sobie zadanie niemożliwe, zadanie, z którego zwyczajnie nie da się wybrnąć obronna ręką. Jasne, brać czytelnicza, dla której będzie to pierwsze spotkanie z książkowym wcieleniem Geralta z Rivii zapewne będzie zadowolona, a nowa powieść będzie dla nich tylko motywacją do sięgnięcia po pierwotny pięcioksiąg i opowiadania. Zupełnie inaczej sprawa ma się jednak z fanami, którzy postać wiedźmina znają od podszewki. Oczekiwania wobec najnowszej odsłony przygód białowłosego zabójcy potworów będą ogromne, to więcej niż pewne. Zwłaszcza, że od 1999 roku, kiedy wydany został ostatni tom wiedźmińskiej sagi, Geralt na dobre zagościł w zbiorowej świadomości jako ikona popkultury (Ba! W pewnym stopniu stał się nawet celebrytą, goszcząc w 2011 roku na okładkach Polityki i Przekroju). Równie wielka co oczekiwania, będzie krytyka wobec autora, o ile ten nie spełni pokładanych w nowej powieści nadziei.


Trylogia husycka

I choć bardzo bym chciał, to jednak ciężko jest mi wierzyć, że Sapkowski sprosta wyzwaniu... Aż głupio mi to pisać, ale mam wrażenie, że w ciągu ostatnich lat twórczość "Sapka", to swego rodzaju równia pochyła, a ostatnią naprawdę dobrą książką jego autorstwa był pierwszy tom tzw. "Trylogii husyckiej" pt.: Narrenturm. Pozostałe dwa tomy, a więc Boży bojownicy i Lux perpetua nie trzymały już, moim skromnym zdaniem, tak wysokiego poziomu. I pomimo, że to wciąż książki godne przeczytania i polecenia, to jak dla mnie miejscami brakowało tam charakterystycznego dla pióra Andrzeja Sapkowskiego polotu i przaśności. O absurdalnym zakończeniu całej trylogii nie wspominając...
W 2009 roku ukazała się z kolei powieść Żmija. Muszę przyznać, że tej konkretnej pozycji (jeszcze) nie czytałem, ale książka nie spotkała się z ciepłym przyjęciem krytyków, którzy zarzucali jej fabularną miałkość i  (o zgrozo!) drętwotę dialogów (które, prowadzone po mistrzowsku, zawsze były jednym z największych atutów prozy Sapkowskiego).

Bardzo jestem również ciekaw, w którym to miejscu na osi fabularnych wydarzeń Sapkowski ma zamiar umiejscowić akcję nadchodzącej powieści. Wiadomo już bowiem, że Sezon burz nie będzie ani kontynuacją, ani prequelem historii opowiedzianej w wydanych dotychczas książkach. 

Czy moje obawy się spełnią, zobaczymy w listopadzie. Muszę jednak szczerze przyznać, że dawno już nie chciałem mylić się w jakiejś kwestii tak bardzo, jak teraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz