środa, 18 grudnia 2013

Na walizkach

On: Dla każdego przychodzi kiedyś taki czas. Czas pełen chaosu, zgiełku i zamętu. Czas wytężonej pracy, bólu (głównie pleców) i głębokiej refleksji nad zdecydowanie ponadprogramową ilością "dóbr materialnych", niezbędnych człowiekowi do codziennego życia. Ten czas potocznie nazywamy przeprowadzką.

Kiedy piszę te słowa, cały harmider związany z przenosinami do nowego mieszkania mamy już za sobą. Na całe szczęście! Nie zrozumcie mnie źle, bardzo cieszyłem się, ze w końcu z wynajmowanej kwatery przenieśliśmy się z żoną "na swoje". Że w końcu nikt co miesiąc nie będzie z nas zdzierał niemałej kasy za możliwość użytkowania nienajpiękniejszego mieszkania i że, (w końcu!) będziemy mogli urządzić się po swojemu i dokładnie tak, jak sami zechcemy. 
No ale jak zawsze jest jakieś "ale". A tym razem był nim właśnie proces przeprowadzki, czyli żmudnego pakowania i przenoszenia wszystkich mniej lub bardziej potrzebnych gratów (oraz, o zgrozo, mebli), jakie udało nam się nagromadzić w ciągu ponad dwóch lat wspólnego mieszkania. Do tej pory zachodzę w głowę jak udało nam się zgromadzić tak pokaźną kolekcję gratów, w tak niedługim przecież czasie.
Szczęśliwie, Ona podeszła do tematu pakowania z nieco większym entuzjazmem i werwą niż ja, więc poszło nam dosyć sprawnie. Dość powiedzieć, że z wydatną pomocą rodziców, główną część przenosin udało nam się załatwić w miniony weekend

Wprawdzie zasadnicza część przeprowadzki już za nami, ale żeby nie było za różowo,  przed nami wciąż całkiem sporo pracy. W nowym mieszkaniu wciąż cierpimy bowiem na drobny deficyt... mebli. Stąd też część przeniesionych z poprzedniego lokum rzeczy wciąż leży na środku pokoju spakowana i oczekująca na przydział do stosownej szafy, szuflady etc. 

Poniżej kilka przykładów ilustrujących niewielką część tego, z czym przyszło nam się zmagać.

Zaczęło się niewinnie...



...a potem poszło już jak z górki...


...stromej górki.


Wspominałem już, że pakowanie się do przeprowadzki to czynność dość... chaotyczna?


Rzeczy przybywało, ale bez pingwinka ani rusz! :)



Ona: Dopisuję się kilka godzin później. Uważam, że wcale nie było tak źle, a całość przeprowadzki poszła nam dość sprawnie. To prawda, że rzeczy wokół było mnóstwo, ale na szczęście całe zamieszanie trwało tylko kilka dni. Pingwinka oczywiście nie mogło zabraknąć (podobnie jak zebry i owieczki widocznych na powyższym zdjęciu). Pingwin był moim pierwszym świątecznym prezentem od męża, schowanym w innym prezencie - jednolitrowym kubku na herbatę. Byliśmy wtedy razem od dwóch miesięcy, a On pierwszy raz przyjechał do mojego rodzinnego domu. 
Takich sympatycznych i przywodzących na myśl miłe wspomnienia drobiazgów jest całe mnóstwo; dzięki nim mieszkanie nabiera przytulnego i domowego charakteru :-)   
Dobrze, że cały ten bałagan jest już za nami. 

sobota, 7 grudnia 2013

Nasze Mikołajki

Ona: Wygląda na to, że byłam w tym roku grzeczna :) Obudziwszy się w piątek rano zobaczyłam na desce do prasowania, która w naszej sypialni z powodzeniem spełnia również funkcję szafy, torbę w mikołaje. W środku były same pyszności (choć nie do jedzenia). Dostałam od męża kilka fajnych umilaczy kąpieli oraz szkatułkę ze słodkościami, wykonane przez Natajkę

 





On: Nie od męża, tylko od św. Mikołaja! No dobra, może trochę mu pomogłem, ale przecież wszyscy wiedzą, że prezenty przynosi św. Mikołaj, ewentualnie Śnieżynka. I nie dajmy sobie wmówić, że jest inaczej. W Mikołaja wierzyć trzeba :) Dla mnie moja Śnieżynka również była hojna w tym roku.
Trzeba ci wiedzieć, drogi czytelniku, że zawsze miałem dwa prezenty, które chciałem otrzymać: pierwszy to kolekcjonerska, wersja reżyserska filmowej trylogii Władca Pierścieni. Drugi z kolei, to piękne, klimatyczne wydanie "Sagi o Wiedźminie" Andrzeja Sapkowskiego. Pięć tomów "Sagi...", plus dwa tomy opowiadań, wszystkie w twardej oprawie, okraszone eleganckimi okładkami. Tak się jakoś złożyło, że z różnych względów nikt nigdy żadnym z tych prezentów mnie nie obdarował.
Do czasu! Oto moje własne, wymarzone wydanie "Wiedźmina"!
Do tego otrzymałem jeszcze czekoladowego Mikołaja (widocznego na fotce) i groszki z białej czekolady z rumowym nadzieniem. Również byłyby na zdjęciu, ale wygląda na to, że wcześniej je zjadłem...
Mikołajkowy wiedźmin i czekoladowy Mikołaj

sobota, 30 listopada 2013

Muzyczne wyzwanie - 30 days song challenge

Ona: Widząc u Kreatywy wyzwanie 30 days song challenge, od razu postanowiłam, że my również weźmiemy w nim udział. Co prawda On się trochę przed tym zapierał, twierdząc, że nie zna aż 30 piosenek, z czym oczywiście przesadzał, ale oto jesteśmy z naszym zestawieniem. 
On: Nie powiem, takie blogowe  zabawy to fajna sprawa, ale ta konkretna chyba nie jest do końca dla mnie. Mówiąc oględnie, muzyka nie pełni w moim życiu jakiejś szczególnie istotnej roli, ani nie towarzyszy mi w przełomowych momentach życia. A obawa, czy znam dostatecznie dużo utworów wcale nie jest taka nieuzasadniona, jak mogłoby się wydawać. No ale jakoś się udało, tu i ówdzie nagiąłem nieco zasady zabawy, ale jak wiadomo po to właśnie są zasady, żeby je naginać. Zapraszamy!

środa, 27 listopada 2013

Na czasie 27.11.2013

Co prawda na naszym blogu panowała ostatnio cisza i spokój (a raczej zastój i stagnacja...), nie znaczy to jednak, że i u nas nic się nie działo. Wręcz przeciwnie, działo się, i to sporo. Zarówno w życiu prywatnym (zbliżająca się wielkimi krokami przeprowadzka!), jak i - nazwijmy to - kulturalnym. O tym pierwszym zapewne będziecie mogli poczytać w bliższej lub dalszej przyszłości, o tym drugim - już teraz. Zapraszamy na najnowszy odcinek Na czasie, czyli kulturalne podsumowanie naszego listopada! Miłej lektury!





niedziela, 24 listopada 2013

Voice of Poland - półfinał

Oglądacie może "Voice of Poland"? Wczoraj TVP2 wyemitowała przedostatni, półfinałowy odcinek.
Mam świadomość, że to, co się dzieje w programie, jest w większości ustawione, co nie przeszkadza mi cieszyć się słuchaniem bardzo dobrze zaśpiewanych piosenek w ciekawych aranżacjach. Zdarzają się wykonania wręcz rewelacyjne, co nie powinno dziwić biorąc pod uwagę doświadczenie i profesjonalne zajmowanie się muzyką przez większość uczestników. 
Moje faworytki, Joanna Smajdor i Maja Lasota, odpadły w przedostatnim odcinku, a ostatnia, która się uchowała w programie, Olga Janowska - właśnie w tym wczorajszym. 
Co do jury - męska jego część jak zwykle jest na poziomie. Natomiast zarówno w tej edycji, jak i w poprzedniej, jurorki zachowują się dziwnie. Sadowska i Górniak często płaczą, przeklinają formułę programu albo "spontanicznie" wbiegają na scenę, choć pewnie po części takie mają odgórnie narzucone wymogi, coby jakoś program urozmaicić i wpleść weń jakieś działania poza śpiewaniem.  
O prowadzących, skądinąd sympatycznych, nie ma nawet co wspominać, ich żarty i komentarze wczoraj były jeszcze bardziej żenujące niż zwykle. Pewnie za tydzień, z okazji finału, jeszcze bardziej się rozkręcą. 
Finał powinien wygrać Arek Kłusowski, bo śpiewa rewelacyjnie, ale jeśli wygra Franciszek, też będzie ok. Byle nie Ziółko, który mimo dobrze dobieranego repertuaru nie zrobił na mnie pozytywnego wrażenia, pogłębiając to tylko słabym, a w każdym razie dość przeciętnym, wykonaniem "Pride" U2. 

Polecam poniższe wykonania - dziewczyn, którym kibicowałam. Piękne!!







sobota, 23 listopada 2013

O anime słów kilka*

Ghost in the Shell
Nigdy nie byłem fanem mangi ani anime. Oczywiście, jak dla większości dzieciaków wychowanych w latach 90, obowiązkowym punktem dnia było dla mnie popołudniowe pasmo chińskich i japońskich bajek emitowanych na  Polonia 1! Doprawdy nie wyobrażam sobie dzieciństwa bez Kapitana Tsubasy czy Yattamana. Ta sympatia nie przełożyła się jednak nigdy na poważniejsze zainteresowanie tematem, a mój kontakt z anime urwał się na długi czas, wraz z końcem popularności i dostępności Polonii 1 w moim regionie.

środa, 20 listopada 2013

keep-fit - jak cię widzą, tak cię piszą

Nie od dzisiaj wiadomo, że jak cię widzą, tak cię piszą, o czym ostatnio przekonuję się ze zwielokrotnioną mocą. Poniżej garść moich egocentrycznych przemyśleń.


Moje odchudzanie przyniosło oczekiwane rezultaty. Wyglądam inaczej, czuję się inaczej. Co prawda nie jest to jeszcze wersja finalna, ale zdecydowanie lepsza niż ta chociażby z sierpnia i coraz bliższa założonym przeze mnie celom. Nareszcie patrząc na swoje odbicie w lustrze nie mam ochoty płakać, a poranny wybór ubrania nie urasta do rangi problemu, bo nie muszę już tuszować niechcianych kilogramów, nie muszę też z rezygnacją i desperacją przeszukiwać szafy, aby znaleźć ostatnie ubrania, w które jeszcze mogę się dopiąć. 
Codziennie zauważam, że współpracownicy zachowują się wobec mnie zupełnie inaczej niż te trzy - cztery miesiące temu. Ludzie podchodzą do mnie z większą sympatią, otwartością, częściej mnie zagadują na korytarzu czy w kuchni, są bardziej skłonni do udzielenia mi pomocy w różnych sytuacjach (nie tylko mężczyźni, choć jest ich w firmie zdecydowana większość). Szybciej załatwiam różne rzeczy i rozwiązuję problemy, które są zależne od wkładu innych.  
Nie jest tajemnicą, że osoby grube zazwyczaj postrzegane są przez społeczeństwo jako leniwe, niezadbane, bez energii do życia, raczej odpychają niż przyciągają do siebie ludzi. Są wyjątki, jak wszędzie, ale to tylko wyjątki. Szczupli zawsze mają lepiej, a jeśli ktoś wam mówi, że jest inaczej, to mu nie wierzcie. Byłam po obu stronach barykady i doświadczałam tego na własnej skórze. 
Nie twierdzę jednak, że jedynie wygląd miał wpływ na dostrzegane przeze mnie zmiany. 
Najpierw to ja stałam się bardziej otwarta na świat, aby otaczający mnie świat mógł otworzyć się na mnie. Wraz ze zmianą wyglądu zmienił się mój sposób bycia. Wcześniej, nie tak dawno temu, źle się czułam sama ze sobą i jestem pewna, że to było widać. Złe samopoczucie i niska samoocena rzutowały na zachowanie, sprawiając, że byłam wycofana i nieśmiała w kontaktach z innymi, niepewna swego. Mimo moich starań wygląd i waga mnie ograniczały. Kiedy osiągnęłam swoje cele i odzyskałam wygląd, w którym czuję się sobą, stałam się pewna siebie. Czuję się lekko, swobodnie, wiem, że mogę wszystko. Mam poczucie, że mam wielki wpływ na swoje życie i że kształtuję je wedle własnych upodobań. 
Po tym mimowolnym poddaniu się temu ciekawemu eksperymentowi socjologicznemu, na pewno nie uwierzę nikomu, kto będzie wygłaszał herezje takie jak ta, że wygląd o niczym nie decyduje i nie wpływa na relacje z ludźmi czy ta, że liczy się tylko wnętrze, a to co najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
Może i najważniejsze, ale nie jedyne. Świat odbieramy głównie wzrokiem, więc to co widzimy wpływa na to co myślimy, jak oceniamy rzeczywistość, jakie decyzje podejmujemy i jak się zachowujemy. Od tego się nie ucieknie, nie warto z tym walczyć. 
Tak więc, reasumując powyższy wywód, nikt mi teraz nie wmówi, że czarne jest czarne, a białe jest białe ;-)
Cieszę się bardzo, że opamiętałam się w odpowiednim momencie i wzięłam się za siebie, bo nie lubię tej mało energicznej, wycofanej osoby, którą byłam mając nadwagę i z którą codziennie musiałam się męczyć. Nie udałoby mi się to bez ogromnego mężowskiego wsparcia, którego On hojnie udzielał mi na każdym etapie diety, poczynając od planowania i przygotowywania się do reorganizacji życia, poprzez robienie mi zakupów i gotowanie różnych potraw, na zachwycie i błysku w oczach kończąc. 

Komunikat specjalny

Uwaga! Mam dla wszystkich odwiedzających naszego bloga specjalny komunikat.
Wbrew pozorom wcale go nie porzuciliśmy.
Nie pisaliśmy już od długiego czasu, ale mieliśmy swoje powody.
Ostatnio nawarstwiło nam się trochę spraw do ogarnięcia - załatwianie spraw urzędowych i formalności, sprawy rodzinne, badania lekarskie moje i Onego, do tego siłownia, która zabiera mi coraz więcej czasu (głównie przez niezbyt szybkie dojazdy komunikacją miejską...).
Na razie nie zapowiada się, aby nasze życie miało zwolnić tempo.
Przełom listopada i grudnia upłynie nam pod znakiem przeprowadzki (na szczęście zostajemy w obecnej okolicy), więc również z czasem i weną do pisania może być, delikatnie mówiąc, różnie.
Nie zapominajcie jednak o nas, jako i my o Was nie zapominamy. Najlepsze dopiero przed nami :-)

środa, 30 października 2013

Awaria





Na świecie dzieje się wiele złego, wie to każdy, kto choć raz w życiu oglądał w telewizji Wiadomości albo wszedł na dowolny internetowy portal informacyjny. Zdrady, wojny, torebka niepasująca do sukienki jakiejś celebrytki - to niestety dramatyczna codzienność. Mnie natomiast spotkało zło innego rodzaju - nie mniej straszne i poruszające. Padł mi twardy dysk w laptopie.

niedziela, 27 października 2013

piątek, 25 października 2013

Wiedźmin. Nadchodzi "Sezon burz"

Jestem fanem Andrzeja Sapkowskiego. Fanem zdeklarowanym i wiernym od parunastu ładnych lat, kiedy to po raz pierwszy w moje ręce wpadł poświęcony wiedźminowi Geraltowi z Rivii tom opowiadań pt. Ostatnie życzenie. W tzw. "Sadze o wiedźminie" dosłownie się zaczytywałem i wciąż uważam ją za najlepszy kawał prozy, na jaką dane mi było trafić. Wczoraj w mediach gruchnęła wiadomość, że wkrótce na półki księgarni zawita zupełnie nowa powieść Sapkowskiego: Wiedźmin. Sezon burzI wiecie co? To wcale nie jest (aż tak) dobra wiadomość.

wtorek, 15 października 2013

Saints Row IV - nie-recenzja

No dobra, nie planowałem tego. Nie zamierzałem na tym blogu umieszczać żadnych tekstów odnośnie gier komputerowych, a już tym bardziej bawić się w pisanie recenzji. Ale cholera, obok Saints Row IV przejść obojętnie zwyczajnie się nie da i nie napisać kilku słów byłoby rażącym zaniedbaniem! Osoby uczulone na gry komputerowe, ponadprogramowe dawki absurdu lub grafomanię z góry ostrzegam - będzie się działo! 

Dla zasady ostrzegam też przed możliwością potknięcia się o umieszczone tu i tam drobne spoilery.

sobota, 5 października 2013

007 Quantum of Solace - plakat

Kolejna porcja grafik mojego autorstwa. Ostrzegałem, że będą pojawiać się od czasu do czasu! Dzisiaj chciałem zaprezentować wam dwie wersje mojego autorskiego, minimalistycznego plakatu inspirowanego filmem 007 Quantum of Solace - drugą częścią przygód niepokonanego i jak zwykle pełnego uroku agenta Jamesa Bonda, w której w tytułowa rolę wcielił się Daniel Craig. Wiele osób narzeka, że Craig nie pasuje do tej roli, a nowe filmy z Bondem nie mają takiego klimatu jak te z poprzednich lat. Cóż, czasy się zmieniają, a wraz z nimi zmienia się charakter filmów z najsłynniejszym szpiegiem świata. I chociaż jestem fanem "staroszkolnych" Bondów, to mi taka zmiana zdecydowanie odpowiada. Dodam też, że według mnie Daniel Craig to jeden z najlepszych odtwórców roli Jamesa Bonda jakich mieliśmy i choć być może nie można go stawiać aktorsko w jednym rzędzie z Seanem Connerym, to już od Pierca Brosnana nie jest gorszy w żadnym wypadku. 
Tak czy inaczej, oto wspomniane plakaty. Proszę bardzo! ;)

czwartek, 3 października 2013

10 ślicznotek, których uroda chwyta za serce (i nie tylko)*

Mieliśmy już ranking przystojniaków, a więc coś miłego dla pań. Teraz nadeszła pora na część skierowaną do męskiego grona naszych czytelników! 
Oto mój własny, prywatny i jak najbardziej subiektywny ranking dziesięciu najprzyjemniejszych dla oka przedstawicielek show-business'u!
No to jadziem!


wtorek, 1 października 2013

Ranking filmowych i serialowych przystojniaków

W dzisiejszym poście ranking.
Oczywistym jest, że na pierwszym miejscu zawsze jest i będzie On! W moim prywatnym rankingu nie ma miejsca dla innych.
Natomiast na blogu tych miejsc znalazło się 16. Zapraszam do zapoznania się z najbardziej przystojnymi wg mnie bohaterami filmów i seriali!


piątek, 27 września 2013

Top 10: Książki na jesień




W dzisiejszym Top 10 Kreatywy na tapecie są książki na jesień. Zachęcamy do zapoznania się z naszymi propozycjami! 

Ona: Jako że jest coraz bardziej jesiennie, coraz wcześniej robi się ciemno i coraz trudniej zmobilizować się do porannego wyjścia z domu, warto mieć małe przyjemności, które czekają na człowieka w domu. Mogą czekać na nas np. książki, które wciągną nas w trochę inny świat, odwrócą uwagę od pogodowych szaleństw za oknem, a może nawet podniosą nas na duchu.

Na czasie 26.09.2013

Koniec miesiąca zbliża się wielkimi krokami, czas więc na uaktualnienie naszego cyklicznego kącika hobbystyczno-kulturalnego :) Przed wami kolejny odcinek z cyklu "Na czasie"!

środa, 18 września 2013

[hate] Komunikacja miejska [/hate]

W komunikacji miejskiej - dzień jak
 co dzień
W tym świecie nie obowiązują prawa znane z codziennego, uporządkowanego życia. Tutaj silni zwyciężają, słabi skazani są na porażkę. O miejscu siedzącym mogą marzyć tylko prawdziwi czempioni. Ci, którzy nie są gotowi stawić czoła wyzwaniu i podjąć ostatecznej walki, lepiej niech idą piechotą - tu nie ma miejsca na słabość. Witajcie w brutalnym świecie komunikacji miejskiej!


sobota, 14 września 2013

Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring - Plakat

Ostatnimi czasy pisałem, że zamierzam stworzyć plakaty do wszystkich trzech części trylogii J.R.R Tolkiena "Władca Pierścieni". Żeby nie być gołosłownym - oto i drugi z moich projektów. Po utrzymanym w minimalistycznym stylu plakacie do części trzeciej, nadszedł czas na część pierwszą (na pohybel chronologii)! 
The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring. 


środa, 11 września 2013

"Starcie królów"

"Starcie królów" to książka, której chyba przedstawiać nikomu nie trzeba. A przynajmniej takie mam wrażenie. Tak jak już kiedyś na blogu pisałam, kiedy zaczęłam poznawać serial, a później serię książek (co zaczęło dziać się całkiem niedawno) miałam nieodparte odczucie, że wszyscy znali tę historię od dawna, tylko skrzętnie ukrywali ją przede mną. 
Czułam się tak jak Carrie w "Seksie w wielkim mieście", kiedy się okazało, że wszyscy wokół robią tajemnicze kopie zapasowe komputera, o których ona nie miała pojęcia.


poniedziałek, 9 września 2013

Lord of the Rings: The Return of the King - Plakat

Witajcie! Kto wchodził na mój bloggerowy profil ten wie, że taplam się co nieco w grafice komputerowej. 
Z tej okazji, na blogu od czasu do czasu będą pojawiać się moje bardziej lub mniej udane kreacje. Zaczynamy od dzisiaj! Na dobry początek projekt, który chciałem zrobić już od dawna, ale zawsze jakoś nie było czasu. 
Niby nic specjalnego, ale mi praca nad nim sprawiła sporo radości: minimalistyczny plakat The Lord of the Rings: The Return of the King. Planuję stworzyć utrzymane w tej samej stylistyce plakaty również do dwóch pozostałych części tej epickiej trylogii. Enjoy!


sobota, 7 września 2013

Bye, bye mundial...

Remis z Czarnogórą oznacza dla naszej piłkarskiej reprezentacji koniec marzeń o mundialu, trzeba to sobie powiedzieć jasno i wyraźnie. Jak znam życie, już wkrótce dowiemy się z mediów, że "jeśli San Marino ogra Anglię 8:0, a ustawienie planet będzie sprzyjające, to będziemy mieć jeszcze matematyczne szanse...". Otóż nie. Nie ma się co oszukiwać, szans już nie ma. A szkoda, bo Czarnogóra była wczoraj do ogrania. A ja naprawdę chciałem zobaczyć chłopaków na boiskach Rio de Janeiro.

No ale mówi się trudno i żyje się dalej, jak powiedział poeta. Teraz należy z tej niewesołej sytuacji wyciągnąć wnioski. Równie dobrze można zacząć już w tej chwili. 

środa, 4 września 2013

Storczyk II

Pamiętacie, jak pisaliśmy o storczyku
Otóż od niedawna nasz storczyk ma towarzysza - drugiego storczyka, którego dostaliśmy w prezencie. 
Teraz razem wygrzewają się na balkonie, wystawiając płatki do słońca :) 






Jesteśmy na facebooku!

On: Moi drodzy, idziemy z duchem czasu! Obecne niemal we wszystkich dziedzinach życia, niebiesko-białe monstrum zwane "fejsbukiem" zawitało również do naszego bloga. Od wczoraj nasz oficjalny profil dostępny jest pod tym adresem: 
 Serdecznie zapraszamy!

poniedziałek, 2 września 2013

Dwugłos: Wesela

Ona & On
Ona: Z racji tego, że w ostatni weekend szaleliśmy na weselu, postanowiliśmy napisać właśnie na temat przyjęć weselnych. 

Otóż ja jestem zwolenniczką wesel i bardzo lubię w nich uczestniczyć. Lubię przygotowania, oczekiwanie na ten dzień, a przede wszystkim lubię śluby z ich podniosłym i uroczystym charakterem. Na przysiędze lub kazaniu zawsze się wzruszam i mam łzy w oczach, nieraz przechodzą mnie też ciarki, zwłaszcza przy odpowiednim akompaniamencie muzycznym. W czasie życzeń zazwyczaj mnie zatyka i nie wiem co powiedzieć, nagle tracę głos i wszelką wenę. Łatwo się wzruszam, szczególnie jeśli to bliska mi osoba wiąże się z kimś na zawsze tak oficjalnie i przy wszystkich. 

czwartek, 29 sierpnia 2013

keep-fit: Motywacja

Dzisiaj jest dziesiąty dzień mojej diety. Z tej okazji przybliżam Wam moje siły napędowe i motywację do działania.


1. Dokładnie rozpisane posiłki na każdy dzień.
Dzięki wcześniej ustalonym posiłkom nie błądzę, nie muszę na bieżąco kombinować. Za to dzień wcześniej przygotowuję sobie większość posiłków na następny dzień lub przynajmniej upewniam się, że mam odpowiednie produkty. Trzymanie się planu motywuje i działa pozytywnie na samoocenę. 

środa, 28 sierpnia 2013

Jaka piękna katastrofa!

Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Ponownie polski zespół dotarł do finałowej rundy eliminacji Ligi Mistrzów, ponownie w pierwszym spotkaniu mistrz kraju osiągnął dobry wynik. Niestety, ponownie niewiele z tego wynikło. Emocji mieliśmy co niemiara, na to nikt narzekać nie może. W samej tylko pierwszej połowie widzieliśmy dwa błyskawiczne trafienia Rumunów, niesłusznie nieuznaną bramkę Legii, wreszcie gola kontaktowego. Rezultat końcowy: 2-2 i koniec marzeń o Legii Warszawa w piłkarskiej Lidze Mistrzów.

sobota, 24 sierpnia 2013

Na czasie 24.08.13


On: Jako, że za nami dwa tygodnie słodkiego sierpniowego lenistwa, mieliśmy sporo czasu na przyjemności.
Ona: Poniżej opis tego, jakim kulturalnym przyjemnościom się oddawaliśmy :)
On: Czyli co takiego jest u nas Na czasie...

wtorek, 20 sierpnia 2013

Moja walka

Wierzę, że 20 sierpnia 2013 będzie dla mnie pamiętną datą, że będę go wspominać jako wielki dzień. 
Dzień, w którym rozpoczęłam walkę - walkę ze słabościami, walkę o nowe, lepsze ciało, którego nie będę się wstydzić, które będę prezentować światu z dumą i pewnością siebie.

sobota, 17 sierpnia 2013

[hate] Wakacje [/hate]

Myślicie, że na wakacje jedzie się po to, żeby  zrelaksować się i odpocząć? Zwiedzić warte zwiedzenia zakątki świata, ewentualnie (w przypadku wyjazdów zagranicznych) zobaczyć z bliska kulturę zgoła odmienną od własnej? Otóż nie! Na wakacje jedzie się po to, żeby narzekać! Żeby wytknąć organizatorom wyjazdu każde, najdrobniejsze niedociągnięcie, a potem karmić się nim, pastwić i opowiadać o nim godzinami każdemu, kto miał akurat nieszczęście się napatoczyć. Drugi odcinek Kącika hejtera czas zacząć!

środa, 14 sierpnia 2013

Wspomnienie Grecji

On i Ona
Ona: Wróciliśmy z wakacji! Wróciliśmy po trwającym 8 dni szeroko pojmowanym relaksowaniu się, przerywanym niekiedy zwiedzaniem, a to wszystko w pięknych i słonecznych okolicznościach przyrody. Przebywaliśmy w miejscowości Pantaleimonas, na północno-wschodnim wybrzeżu Grecji, w regionie Riwiery Olimpijskiej.
Był to nasz pierwszy od dwóch lat wyjazd i pierwszy tak długi (bo dwutygodniowy) urlop w pracy.
Zresetowanie się i oderwanie od codzienności było nam bardzo potrzebne i w pełni się udało!

piątek, 2 sierpnia 2013

Upragniony urlop

TU mamy nadzieję się wylegiwać


Ona: Od paru godzin mamy urlop!
Nasz pierwszy taki dłuższy wakacyjny odkąd pracujemy!
Z tej okazji w poniedziałek lecimy na tydzień do Grecji, którym to faktem nie możemy się wręcz nacieszyć :)
W związku z tym przez ostatnie dni przygotowywaliśmy się do tego nabywając wakacyjne gadżety, takie jak spodenki, okulary przeciwsłoneczne, różowe pareo czy kostium kąpielowy.
Po powrocie zdamy fotorelację :)
TO mamy nadzieję zobaczyć


On: W końcu jak wiadomo, do wakacji należy się dobrze przyszykować! Jedziemy na Riwierę Olimpijską i zamierzamy smażyć się na słońcu, popijać drinki i byczyć się ile wlezie :) Ponadto mam nadzieję zobaczyć Akropol i Meteory. A przygotowań jest mnóstwo! Przykładowo - kiedy piszę te słowa, mamy godzinę 22:50, a my zaraz zabieramy się za segregowanie i pranie rzeczy na wyjazd. Nie ukrywam, że na ten urlop czekałem z utęsknieniem od wielu tygodni. Jak to mówią: wyzionę ducha, a wypocznę!

PS. Żeby nie było zbyt pięknie, po powrocie do domu, po całym dniu na nogach, okazało się, że zostawiłem niedomknięte drzwiczki od zamrażarki. Eh, nie ma to jak zastać rozmrożone jedzenie i kałuże na podłodze...

piątek, 26 lipca 2013

Storczyk



Uwaga - poniższy wpis powstał wyłącznie w celu pochwalenia się, może zawierać również śladową zawartość pyłków kwiatowych. Osoby uczulone oraz preferujące przesadną skromność proszone są o przejście do dalszych postów.

Moi drodzy, oto storczyk. Nie byle jaki storczyk, ma się rozumieć! Owo „zielepactwo” trafiło do naszego mieszkania około 1,5 roku temu. Było wówczas obsypane pączkami oraz białymi i delikatnymi kwiatkami...

wtorek, 23 lipca 2013

Na czasie 23.07.2013

Ona: Poniżej parę słów o tym, czym się interesowaliśmy w ostatnim miesiącu - aktualizacja tego, co oglądamy, słuchamy, o czym czytamy i w co gramy.
On: Czyli kolejny odcinek z cyklu Na czasie czas zacząć!



wtorek, 16 lipca 2013

[hate] Sklepy [/hate]




Oto przed wami pierwszy post naszego nowego działu Kącik hejtera. Tu nie ma miejsca polityczną poprawność. Będziemy piętnować i wytykać wszystko to, co nas dziwi, irytuje lub doprowadza do szewskiej pasji. Dzisiejszy odcinek poświęcamy zakupom.

Poniższego posta napisaliśmy nie czytając wcześniej nawzajem swoich wpisów.


sobota, 13 lipca 2013

Drugi sezon się zakończył, na tronie wciąż zasiada Joffrey...

Ona: Drugi sezon "Gry o tron" za nami - skończyliśmy go parę dni temu.

Serial jest rewelacyjny, jak (już wkrótce) skończymy trzeci sezon, nie wiem jak wytrzymam oczekiwanie na czwarty. Myślę, że w tym czasie przerzucę się na książki z serii "Pieśń lodu i ognia", bo bardzo się w to wciągnęłam i ciągle mi mało.
Do brutalnych scen też już się (poza drobnymi wyjątkami) przyzwyczaiłam. 

niedziela, 7 lipca 2013

I want to believe - czyli o mentalności w sporcie

Przejaw odpowiedniego nastawienia w wykonaniu
 Bartosza Kurka

Polska siatkówka potęgą jest i basta. Jeśli jesteś, drogi czytelniku, fanem siatkówki zapewne się ze mną zgodzisz. Jeśli nie jesteś, nie martw się, nikt nie jest idealny! Mimo to, powinieneś czym prędzej nadrobić to niedopatrzenie. 

Najbliższa ku temu okazja pojawi się już dzisiaj wieczorem, kiedy to „biało-czerwoni” rozegrają swój drugi mecz przeciwko USA w rozgrywkach Ligi Światowej.

Wspomnienia koncertowe po latach


Miałam kiedyś rzecz, w którą angażowałam się w całości, kochałam ją i poświęcałam jej każdą wolną chwilę. Pomagało mi to w gorszych chwilach, dawało radość i wiarę w siebie, pozwoliło mi zawrzeć przyjaźń, którą teraz wspominam ze wzruszeniem (choć i smutkiem, że to już za nami i nie wróci). Przyznaję, byłam fanatyczką.

Nieco zaślepioną, ale oddaną całym sercem.