piątek, 27 września 2013

Na czasie 26.09.2013

Koniec miesiąca zbliża się wielkimi krokami, czas więc na uaktualnienie naszego cyklicznego kącika hobbystyczno-kulturalnego :) Przed wami kolejny odcinek z cyklu "Na czasie"!



Ona:
Czytam: Dla każdego, kto raz na jakiś czas zagląda na naszego bloga, z pewnością nie jest zaskoczeniem, że u mnie aktualnie na tapecie jest saga "Pieśń Lodu i Ognia". Obecnie jestem na trzeciej części - na  powieści "Nawałnica mieczy. Stal i śnieg". Czytam czasem na telefonie, a czasem w sposób tradycyjny - książkę z taką okładką jak ta poniżej. Doczekałam się już w książce jednego z moich ulubionych serialowych wątków - znajomość Jona Snow i Ygritte, uparcie uświadamiającej Jona o jego domniemanej niewiedzy w każdym możliwym temacie.  Prześmieszny był wątek z wiatrakiem :)



Poczytuję też "Sens", z ciekawymi artykułami i dziwnie nierozpoznawalną z twarzy Edytą Bartosiewicz na okładce oraz "Woman's Health", jeszcze w dużej mierze przeze mnie niezgłębione.
.
   

 Oglądam: Wróciły na antenę moje seriale - czyli przyszła jesień.
"Przepis na życie", który oglądam siłą rozpędu, jest nadawany od początku września. Póki co obecny sezon nie jest tak niedorzeczny jak poprzedni, więc oglądam z przyjemnością.

We wtorek od razu po powrocie z pracy obejrzałam pierwsze odcinki nowych sezonów "Jak poznałem waszą matkę" (niebywałe, powoli poznajemy matkę - i to nie tylko jej parasolkę czy łydkę, ale tak całościowo, w pełnej krasie) i "Dwóch spłukanych dziewczyn" (byłoby dobrze, gdyby poziom był taki jak w pierwszym sezonie; pomysł z oknem na świat - bardzo dobry i dający wiele możliwości).




W "How I met..." było jawne nawiązanie do "Gry o tron"! Lubię takie smaczki :)




Teraz czekam na nowe "Big bang theory" i oczywiście na rozwój akcji w nowych sezonach moich seriali.











Słucham: W dzisiejszym odcinku szczególnie polecam muzykę bliską memu sercu - U2.


Pięć piosenek, których ktoś, kto nie interesuje się ich muzyką, prawdopodobnie nie zna, a warte są tego, aby je poznać.
"All I want is you"
"Lemon" 
"Drowning man" 
"A man and a woman"
"Staring at the sun"


On:

Czytam: Dzisiaj skończyłem czytać Cień Hegemona autorstwa Orsona Scotta Carda, a więc II tom tak zwanej "Sagi Cienia", kontynuującej losy Groszka, jednego z bohaterów rewelacyjnej Gry Endera (a więc książki do której przeczytania mam zamiar namówić moją małżonkę ;)). O tym, że istnieje coś takiego jak "Saga Cienia" dowiedziałem się nawiasem mówiąc zupełnie niedawno i w dodatku przypadkiem. Było to dla mnie o tyle duże zaskoczenie, ze fanem cyklu o "dzieciach w kosmosie" (tak swój cykl powieści zwykł ponoć określać sam autor) jestem już od wielu lat. Zawsze sądziłem jednak, że O.S. Card skupił się na kontynuacji losów Andrew "Endera" Wiggina, zaś rola Groszka w tej historii zakończyła się właśnie na powieści Cień Hegemona. Nic bardziej mylnego! Nie mam póki co pojęcia skąd mogę wytrzasnąć Teatr Cieni (czyli następny w kolejności tom), ale jest on na mojej liście książek obowiązkowych. A póki co zapewne wezmę się za Ksenocyd tegoż samego autora.

Oglądam: Przez jakiś czas oglądałem występy polskich siatkarzy na Mistrzostwach Europy organizowanych wspólnie przez Polskę oraz Danię. Niestety był to czas niespodziewanie krótki i dość brutalnie przerwany przez dramatyczny mecz (horror, w dodatku bez happy endu...) z Bułgarią. Poza tym we wrześniu udało mi się "oglądnąć" dwa filmy. Po pierwsze - Oblivion z Tomem Cruisem w roli głównej. Nastawiałem się na słaby film z fajnymi efektami specjalnymi, dostałem natomiast film zupełnie niezły z caaałą masą zapożyczeń z klasyków Science Fiction i Jaime Lannisterem (Nikolaj Coster-Waldau) w jednej z ról . I fajnymi efektami specjalnymi, ma się rozumieć. Drugi film - Star Trek: Into Darkness. Słyszałem kiedyś, że ludzie dzielą się na dwie kategorie: na tych którzy lubią Star Trek i tych, którzy wolą Gwiezdne Wojny. Należę do tej drugiej kategorii. Wspominam o tym, ponieważ hardkorowi fani uniwersum ST podobno na nową produkcję J.J. Abramsa narzekają. Ja nigdy takim fanem nie byłem i nie narzekam. Film był łatwy, efektowny i przyjemny. Dokładnie taki rodzaj filmu, jaki dobrze się ogląda przy jedzeniu obiadu! 
Ponadto razem z moja piękniejszą połówką kontynuujemy oglądanie Dynastii Tudorów, bodajże dwa odcinki dzielą nas od zakończenia I sezonu!

Słucham: W moich głośnikach nieodmiennie króluje opisywana w zeszłym miesiącu LEAH. Szczególnie utwór „Ocean” wrył mi się w mózg i teraz, chcąc nie chcąc, muszę go słuchać. Codziennie. Z resztą, utwór można usłyszeć tutaj http://leahmchenry.com/track/ocean. Jeśli komuś się nie podoba, to znaczy że prawdopodobnie nie ma uczuć. 
Ponadto – Malukah. Jej aranżacji zawsze warto jest posłuchać, zwłaszcza jeśli jest się fanem gier komputerowych.

Gram: Jakiś czas temu zakończyłem przygodę z The Bureau: XCOM Declassified. Czytałem kilka recenzji tej gry i w większości recenzenci marudzili. A to że niedopracowana, a to że liniowa, a to że podobna do cyklu Mass Effect (swoją drogą też mi zarzut – Mass Effect to jedna z lepszych „growych” trylogii z jaką dane było mi się spotkać!). W tym kontekście muszę powiedzieć, że pozytywnie się rozczarowałem! Jasne, nie jest to może produkcja AAA z najwyższej półki, ale gra wiele nadrobiła tym, co dla mnie osobiście ma największe znaczenie – fabułą! Twist fabularny w drugiej połowie rozgrywki – palce lizać! J
W tej chwili pogrywam w Saints Row IV. Kompletnie nie znam poprzednich części, ale tak radosnej rozwałki dawno już nie widziałem na ekranie swojego komputera! Ta gra nie uznaje absolutnie żadnych granic absurdu i to jest właśnie jej siła. Ostatecznie trudno nie polubić produkcji, która chyba jako jedyna na świecie daje graczowi możliwość strzelania do kosmitów… dubstepem! J Tak tak, moi drodzy, to nie przelewki, ta muzyka bywa niebezpieczna!

Bonus: Lara, Taylor i MalukahFear Not This Night. Zdolne bestie…




…a oprócz tego, LEAH – I Fade. Chciałem tu wstawić utwór Ocean, niestety na YouTube go nie znalazłem. Karygodne niedopatrzenie. Ale I Fade też daje radę!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz