środa, 20 listopada 2013

keep-fit - jak cię widzą, tak cię piszą

Nie od dzisiaj wiadomo, że jak cię widzą, tak cię piszą, o czym ostatnio przekonuję się ze zwielokrotnioną mocą. Poniżej garść moich egocentrycznych przemyśleń.


Moje odchudzanie przyniosło oczekiwane rezultaty. Wyglądam inaczej, czuję się inaczej. Co prawda nie jest to jeszcze wersja finalna, ale zdecydowanie lepsza niż ta chociażby z sierpnia i coraz bliższa założonym przeze mnie celom. Nareszcie patrząc na swoje odbicie w lustrze nie mam ochoty płakać, a poranny wybór ubrania nie urasta do rangi problemu, bo nie muszę już tuszować niechcianych kilogramów, nie muszę też z rezygnacją i desperacją przeszukiwać szafy, aby znaleźć ostatnie ubrania, w które jeszcze mogę się dopiąć. 
Codziennie zauważam, że współpracownicy zachowują się wobec mnie zupełnie inaczej niż te trzy - cztery miesiące temu. Ludzie podchodzą do mnie z większą sympatią, otwartością, częściej mnie zagadują na korytarzu czy w kuchni, są bardziej skłonni do udzielenia mi pomocy w różnych sytuacjach (nie tylko mężczyźni, choć jest ich w firmie zdecydowana większość). Szybciej załatwiam różne rzeczy i rozwiązuję problemy, które są zależne od wkładu innych.  
Nie jest tajemnicą, że osoby grube zazwyczaj postrzegane są przez społeczeństwo jako leniwe, niezadbane, bez energii do życia, raczej odpychają niż przyciągają do siebie ludzi. Są wyjątki, jak wszędzie, ale to tylko wyjątki. Szczupli zawsze mają lepiej, a jeśli ktoś wam mówi, że jest inaczej, to mu nie wierzcie. Byłam po obu stronach barykady i doświadczałam tego na własnej skórze. 
Nie twierdzę jednak, że jedynie wygląd miał wpływ na dostrzegane przeze mnie zmiany. 
Najpierw to ja stałam się bardziej otwarta na świat, aby otaczający mnie świat mógł otworzyć się na mnie. Wraz ze zmianą wyglądu zmienił się mój sposób bycia. Wcześniej, nie tak dawno temu, źle się czułam sama ze sobą i jestem pewna, że to było widać. Złe samopoczucie i niska samoocena rzutowały na zachowanie, sprawiając, że byłam wycofana i nieśmiała w kontaktach z innymi, niepewna swego. Mimo moich starań wygląd i waga mnie ograniczały. Kiedy osiągnęłam swoje cele i odzyskałam wygląd, w którym czuję się sobą, stałam się pewna siebie. Czuję się lekko, swobodnie, wiem, że mogę wszystko. Mam poczucie, że mam wielki wpływ na swoje życie i że kształtuję je wedle własnych upodobań. 
Po tym mimowolnym poddaniu się temu ciekawemu eksperymentowi socjologicznemu, na pewno nie uwierzę nikomu, kto będzie wygłaszał herezje takie jak ta, że wygląd o niczym nie decyduje i nie wpływa na relacje z ludźmi czy ta, że liczy się tylko wnętrze, a to co najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
Może i najważniejsze, ale nie jedyne. Świat odbieramy głównie wzrokiem, więc to co widzimy wpływa na to co myślimy, jak oceniamy rzeczywistość, jakie decyzje podejmujemy i jak się zachowujemy. Od tego się nie ucieknie, nie warto z tym walczyć. 
Tak więc, reasumując powyższy wywód, nikt mi teraz nie wmówi, że czarne jest czarne, a białe jest białe ;-)
Cieszę się bardzo, że opamiętałam się w odpowiednim momencie i wzięłam się za siebie, bo nie lubię tej mało energicznej, wycofanej osoby, którą byłam mając nadwagę i z którą codziennie musiałam się męczyć. Nie udałoby mi się to bez ogromnego mężowskiego wsparcia, którego On hojnie udzielał mi na każdym etapie diety, poczynając od planowania i przygotowywania się do reorganizacji życia, poprzez robienie mi zakupów i gotowanie różnych potraw, na zachwycie i błysku w oczach kończąc. 

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawe spostrzeżenia! To takie błędne koło - człowiek nie wierzy w siebie i zamyka się na innych, więc ci inni podchodzą do niego z dystansem. On wtedy myśli, że coś jest z nim nie tak, nie zauważając, że sam przykłada rękę do tego, jak jest odbierany. I błędne koło dalej się toczy...

    Podziwiam Cię za walkę i samozaparcie. Życzę powodzenia dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie, to błędne koło. Dobrze przynajmniej, że są sposoby, aby je przerwać. Zmiana własnego nastawienia do życia i zmiana myślenia o sobie samym bardzo dużo dają!
    Bardzo dziękuję za miłe słowa! :)
    Teraz działam już siłą rozpędu, ale nie zamierzam się zatrzymywać ;)

    OdpowiedzUsuń