środa, 30 października 2013

Awaria





Na świecie dzieje się wiele złego, wie to każdy, kto choć raz w życiu oglądał w telewizji Wiadomości albo wszedł na dowolny internetowy portal informacyjny. Zdrady, wojny, torebka niepasująca do sukienki jakiejś celebrytki - to niestety dramatyczna codzienność. Mnie natomiast spotkało zło innego rodzaju - nie mniej straszne i poruszające. Padł mi twardy dysk w laptopie.


Bez najmniejszej zapowiedzi, strzału ostrzegawczego czy choćby porozumiewawczego mrugnięcia diodką. Sami widzicie, że ze strony mojego komputera to bardzo niesportowe zagranie. Ot tak sobie, pewnego pięknego poranka - ściślej mówiąc wczoraj, a poranek był raczej pochmurny - włączam sobie laptopa, a tu zamiast zwyczajowego, błyskającego przyjaźnie logo Windows, wita mnie smętny niczym kondukt żałobny komunikat o następującej treści: Twój dysk twardy nie ma się za dobrze, a właściwie to ma się zupełnie źle. Może w każdej chwili wybuchnąć i na dobrą sprawę powinieneś dzwonić po saperów, więc rób backup danych póki jeszcze możesz. No dobra, może trochę podkoloryzowałem, ale sens był mniej więcej taki jak powyżej.

Komunikat o błędzie - od wczoraj mój wierny towarzysz

Co zrobiłem nie tak? Gdzie popełniłem błąd, który doprowadził do awarii? Tego nie wiem i pewnie się już nie dowiem, grunt, że twardy dysk nadaje się do wymiany. Komputer jakoś tam jeszcze trochę żyje, zdążyłem więc skopiować sobie najważniejsze rzeczy, tyle dobrego. Mniej pozytywny jest już fakt, że teraz czeka mnie nieuchronna wizyta w serwisie, połączona z nieuchronną koniecznością zapłaty za nowy dysk. Eh, oby udało się to chociaż szybko załatwić...

1 komentarz:

  1. Przynajmniej udało się coś uratować. Ja po pewnej burzliwej nocy straciłam wszystko. Chlipię w poduszkę do tej pory, kiedy pomyślę sobie o setkach zdjęć mojego bratanka, które wessała czasoprzestrzeń :(

    OdpowiedzUsuń