środa, 15 stycznia 2014

Na czasie 15.01.2014

Witajcie w pierwszym noworocznym wydaniu naszego autorskiego kącika kulturalnego, czyli w swojskim Na czasie! Co prawda poniższe wydanie powinno pokazać się na blogu nieco ponad dwa tygodnie temu, czyli pod koniec grudnia, ale z różnych względów zaliczyliśmy (jak widać...) drobny poślizg. Mimo to zapraszam i ze wszystkich sił zachęcam do lektury!


On:
Czytam: Pamiętacie jeszcze jak ostatnio pisałem, że nie mogę przebrnąć przez Mroczną Połowę autorstwa Stephena Kinga? Nie przebrnąłem przez nią w dalszym ciągu. Książka leży na półce i czeka na lepsze czasy. Ja natomiast czytam w tej chwili dwie pozycje. Herezją naznaczeni Dawida Webera - w tym miejscu muszę się pochwalić moim osobistym osiągnięciem. Któregoś pięknego dnia Ona, moja piękna małżonka, która od sci-fi trzyma się możliwie jak najdalej, spytała mnie co takiego czytam i o czym to tomiszcze tak właściwie jest. Ha, bądź tu człowieku mądry, i streść tak złożoną fabułę... No ale najwyraźniej jakoś się udało, bowiem po wszystkim Ona stwierdziła, że brzmi to fajnie i interesująco, i że sama musi spróbować tej lektury! Nieźle, co? ;) Druga wspomniana przeze mnie książka - Pan Lodowego Ogrodu Jarosława Grzędowicza. Wiecie co? Ta książka przywraca mi wiarę w polską fantasy! Może nie jest to objawienie na skalę prozy Sapkowskiego, ale Grzędowicz bije na głowę Pilipiuka, Komudę i Piekarę razem wziętych. Pana Lodowego Ogrodu zacząłem czytać bodajże ze trzy dni temu, jestem za połowa książki, ale wiem już, że wykreowany przez Grzędowicza główny bohater powieści - Vuko Drakkainen bez trudu zajmie okupowane dotychczas przez inkwizytora Mordimera Madderdina drugie miejsce w moim prywatnym rankingu najlepszych książkowych bohaterów polskiego fantasy. Pierwszy wciąż pozostaje wiedźmin Geralt, sorry panowie.

Oglądam: Ha, dobre pytanie, bardzo żałuję, że nie spisywałem tytułów filmów, które było mi dane obejrzeć od czasu ostatniego odcinka Na czasie... Bo jak się okazuje, choć pamięć mam dobrą, to niestety dość krótką. Inna sprawa, że tym razem nie było tego pewnie jakoś specjalnie dużo. Obejrzałem co nieco typowo hollywoodzkiej papki, czyli Captain America: The First Avenger oraz pierwszą część Thora. Wspominałem już chyba kiedyś, że lubię efektowne kino, więc na powyższym filmach się nie zawiodłem. Było fajnie, lekko i efektownie. Dla odmiany, widziałem też film, będący kompletną antytezą hollywoodzkich superprodukcji, czyli japońskie 5 centimeters per second - zbiór trzech krótkometrażowych nowel filmowych, opowiadających o szeroko pojętej miłości. Wspólnie z moją piękniejszą połówką "oglądnęliśmy" dwa filmy: Closer z Natalie Portman i Julią Roberts, oraz zaskakująco fajną komedię romantyczną Kocha, lubi, szanuje. Dodatkowo udało nam się w końcu skończyć pierwszy sezon Dynastii Tudorów. Uff, jeszcze tylko trzy przed nami ;) Ostatnio stałem się też zdeklarowanym fanem "jutubowego" kanału prowadzonego przez Angry Joe. Tytułowy gniewny Joe zajmuje się recenzowaniem gier komputerowych i od czasu do czasu komentowaniem bieżących wydarzeń ze świata elektronicznej rozrywki. I jest w tym dobry! Co do kina - zebrałem się na odwagę, żeby obejrzeć Hobbit II: Pustkowie Smauga. W tym miejscu muszę was, drodzy Czytelnicy, ostrzec - w następnym akapicie będę wylewał żale odnośnie części I, Petera Jacksona i wszystkiego, co akurat mi "podejdzie".

Nie wiem, czy wspominałem już o tym gdzieś na blogu, ale pierwsza część Hobbita, to był dla mnie OGROMNY zawód. Uwielbiam Władcę Pierścieni, trylogię Tolkiena przeczytałem kilkukrotnie. Ekranizacją w reżyserii Petera Jacksona, choć nie była do końca wierna książkowemu oryginałowi, byłem wprost oczarowany. Natomiast ekranizacja Hobbita była dla mnie jak, nie przymierzając, cios głowicą Glamdringa w tył głowy. Krasnoludy o aparycji filmowych amantów? Troll wycierający sobie nos hobbitem? Krasnoludzcy wojowie rzucający w siebie jedzeniem i wyśpiewujący piosenki, niczym disneyowskie krasnoludki? Co to ma być?! Ja wiem, że książkowy Hobbit, to bajka, w której próżno szukać literackiego kunsztu Władcy Pierścieni (co nie zmienia faktu, że to wciąż bardzo dobra książka!), ale mimo to oczekiwałem, że na ekranie pojawi się przynajmniej odrobina tej magii, którą reżyser tak szczodrze obdarował fanów przy okazji oryginalnej trylogii! Zamiast tego dostałem danie złożone z mnóstwa efektów specjalnych i doprawione dramatycznie słabymi dowcipami, bardziej pasującymi do postaci Jasia Fasoli niż   tolkienowskiego świata. Żeby dopełnić obrazu klęski dodam, że wraz z żoną byliśmy w kinie na wersji z polskim dubbingiem. Nie wiem, jaki geniusz zła wpadł na pomysł, żeby zrezygnować ze starego i sprawdzonego patentu z lektorem i film zdubbingować, ale odkąd usłyszałem Gandalfa mówiącego głosem Wiktora Zborowskiego, nic w moim życiu nie jest już takie samo. O ile nie chodzi tu o animację w stylu Shreka, dubbingowi w filmach mówię stanowcze: NIE.

No dobra, a wracając do Pustkowia Smauga, było... lepiej. Wciąż nie idealnie, ale na pewno lepiej niż w części pierwszej. Wciąż jest w tym wszystkim nieco za dużo (jak na mój gust) "inwencji twórczej" Petera Jacksona - np. elfka Tauriel i jej pseudo-romantyczny wątek z krasnoludem Kilim. Zupełnie to niepotrzebne. No ale jak się rzekło, nie było tak źle. A w przypadku smoka, naprawdę dobrze! O ile szczerze nie lubię Benedicta Cumberbatha, to w roli tytułowego Smauga sprawdził się w stu procentach. 

Słucham: Wygląda na to, że niczego konkretnego. Ostatnio spodobała mi się nowa piosenka grupy U2 do filmu o Nelsonie Mandeli - Ordinary love. Ponadto, przez ostatni tydzień z jakiegoś bliżej nieznanego mi powodu nie mogłem przestać słuchać piosenki Do You Hear the People Sing z musicalu Les Miserables.

Gram: Od mojego ostatniego wpisu w listopadzie, zdążyłem zakończyć przygodę z Mass Effect 2, a zupełnie niedawno ukończyłem też Mass Effect 3, wyposażone w kilka dlc. Co mogę powiedzieć... Gra wciąż jest znakomita! Historia wciąż jest wciągająca i przejmująca. I choć nie jest mnie już w stanie niczym zaskoczyć, w niektórych momentach wciąż łapie za gardło, wzrusza i angażuje. Postaci wciąż pozostają wiarygodne i znakomicie odegrane, a zakończenie... Cóż, wciąż pozostaje do bani, w tym względzie też nic się nie zmieniło. W chwili obecnej, jako zdeklarowany fan slasherów, zabrałem się za importowany na PC z konsol Metal Gear Rising: Revengeance. Póki co mam za sobą około 2 godzin zabawy i byłoby naprawdę fajnie, gdyby nie jeden drobny szkopuł... Kamera. Odnoszę wrażenie, że twórcy postaci głównego bohatera, byli bardzo dumni z jego finałowego wyglądu, kamera bowiem ma doprawdy upierdliwą tendencję do ustawiania się tak, abym Raidena widział en face. Czyli dokładnie tyłem do przeciwników. Swoją drogą to naprawdę wątpię, czy ktoś poza Japonią mógłby wymyślić tak pogmatwany tytuł jak Metal Gear Rising: Revengeance... ;)
Ponadto na moim dysku, po nie wiem ilu latach przerwy, zagościł ponownie Gothic II: Night of the Raven. Zobaczymy, jak ta legendarna wręcz gra zniosła próbę czasu.

Bonus: A oto i piosenka, której z bliżej nieznanego mi powodu nie mogłem przestać słuchać, czyli Do You Hear the People Sing z Nędzników.



Ona:
Czytam: Kończę już niestety serię Martina. Obecnie jestem w połowie ostatniego tomu, jaki się do tej pory ukazał, czyli II część "Tańca ze smokami". Szkoda mi kończyć i trochę rozwlekam sobie to czytanie w czasie - mam świadomość, że wiele kwestii pozostanie nierozwiązanych, a tu nie będzie skąd się dowiedzieć co dalej i trzeba będzie czekać na Martina, jednocześnie trzymając kciuki za jego zdrowie i życząc mu dłuuugiego życia ;) Chętnie podzieliłabym się wrażeniami z poszczególnych wątków, ale nie chcę nikomu nic zespoilerować, toteż napiszę tylko ogólnie, że jestem w dalszym ciągu zachwycona i cieszę się, że sięgnęłam po te książki!
Poza tym, tak jak On wspomniał gdzieś powyżej, mam w planach zapoznać się bliżej z twórczością Dawida Webera.

Oglądam: W tym miejscu potwierdzam to, że obejrzeliśmy razem trzy wspomniane wyżej filmy.
"Kocha, lubi, szanuje" oglądało się bardzo sympatycznie, film atmosferą idealnie wpasował się w naszego sylwestra, spędzanego w bardzo elitarnym gronie, z chusteczką w ręku. Lekka komedia, z ciekawymi zbiegami okoliczności i dobrze zagranymi czterema głównymi postaciami.
Po seansie filmu "Closer" stwierdziłam, że my to jednak jesteśmy normalni, ale też chyba nudni, skoro tak się nie zdradzamy na prawo i lewo, nie rzucamy się nawzajem, żeby później z dużą dozą melodramatyzmu do siebie wracać i nie robimy sobie dzikich awantur ;) Film jest godny polecenia (choć nieco smutny).
"Hobbit" to raczej nie moje klimaty, ale muszę przyznać, że druga część podobała mi się bardziej niż pierwsza. Mam wrażenie, że więcej się działo niż w pierwszej części, a niewątpliwym atutem tego filmu był smok. Apropos - obok mem będący połączeniem "Hobbita" i mojej "Gry o tron" :)
Teraz wybieramy się (raczej z Jego inicjatywy niż z mojej) na "47 Roninów". Czy może ktoś z Czytelników widział już ten film i może polecić?

Słucham: Mi również bardzo spodobała się nowa piosenka U2. Oby nowa płyta ukazała się jak najszybciej, bo wraz z nią na horyzoncie pojawi się perspektywa trasy koncertowej. Patrząc na zaangażowanie fanów i niesamowicie ciepłe przyjęcie zespołu na wcześniejszych koncertach, jestem przekonana, że ta przyjemność nas nie minie! BTW - wiecie, że kiedyś, parę ładnych lat temu, aktywnie udzielałam się na forum f.heh.pl, w dziale poświęconym U2? Nieraz (np. dzisiaj) mąż się ze mnie śmieje, że byłam hehusiem (chyba nawet takie określenie funkcjonowało na forum) :)
Słucham nadal RMF Classic, a jak mnie coś najdzie (nachodzi dość często), to wieczorem zamieniam się w DJ'a. Ma to miejsce w okolicach godziny 21, a już ok. 22 jest wręcz wewnętrznym przymusem!
W ramach ciekawostki: podobno lubię piosenki, w których ludzie nie znają swoich imion. Co by nie być gołosłowną wymienię pierwsze z brzegu przykłady - "Say my name" (Destiny's Child), "What's my name" (Drake, Rihanna), "Spectrum (say my name)" (Florence + The Machine). Co do Florence, to ostatnio ich twórczość przypadła mi do gustu - nie mogę tego nie podkreślić w kategorii, w której właśnie się znajdujemy.

Dobranoc wszystkim! Bądźmy na czasie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz